Recenzja filmu

Shirley (2020)
Josephine Decker
Elisabeth Moss
Logan Lerman

Kto się boi Shirley Jackson?

Koniec końców dostajemy przystępnie niejednoznaczną, jakoś pewnie gorzką, a przy tym dziwnie zabawną opowieść o żeńskim porozumieniu, o niewidoczności kobiet i o traceniu przez nie rozumu; o
Kto się boi Shirley Jackson?
Choć scenariusz Sarah Gubbins oparty jest na powieści Susan Scarf Merrell inspirowanej życiem Shirley Jackson (autorki "Nawiedzonego domu na wzgórzu"), to licho mogłoby porwać całą tę szkatułkowość, a "Shirley" poradziłaby sobie sama. Antybiografia pierwszej damy amerykańskiej powieści grozy jest tym, czym "Zakochany Szekspir" dla twórcy "Makbeta": epizodycznym zmyśleniem, quasi-gatunkowym mrugnięciem oka, zakrzywionym portretem twórczym. Celem Josephine Decker (pod producenckim patronatem Martina Scorsesego) jest raczej dialog z pisarską wyobraźnią specjalistki od rozpadu kobiecej tożsamości niż z jej biografią. Dostajemy więc przystępną miksturę fikcji i rzeczywistości, psychologicznie trudny do oszacowania i tyleż niepokojący obyczajowy thriller.

Gdy świeżo upieczeni małżonkowie Rose (Odessa Young) i Fred (Logan Lerman) trafiają pod dach charyzmatycznego profesora literatury, bon vivanta Stanleya (niepokojąco impulsywny Michael Stuhlbarg) i jego nie mniej ekscentrycznej żony-wiedźmy-pisarki Shirley (Elisabeth Moss, jaką znamy i jakiej się boimy), nie wiedzą, że skrzypiące domostwo okaże się placem zabaw gospodarzy-manipulatorów. W amerykańskich latach 60. opieka nad kuchnią i pomoc wahliwej pani domu wydaje się dziewczynie adekwatną ceną za uczelnianą asystenturę ambitnego męża. Do czasu. Lektury mrocznych opowiadań i codzienność u boku ich weredycznej autorki sprawią, że szał twórczy pisarki znajdzie godną przeciwwagę w przebudzeniu samej Rose.

Czy chodzi o starą dobrą emancypację? Dobre sobie! Jeśli sądzicie, że znacie tę historię, zapnijcie pasy, bo Decker ogołoci was z oczekiwań i obije na polu psychologicznej bitwy. Kto tu z kim walczy, trudno z całą pewnością stwierdzić. Racji nie da się zmierzyć z linijką w ręku. Relacja mistrzowsko-uczniowska mieni się odcieniami wzajemnej fascynacji, niechęci, powiernictwa, wampiryzmu i pożądania. Relacja na linii kobiety-mężczyźni pozostaje równie nieostra: między obłudą, toksycznością, uległością, przemocową protekcjonalnością, podziwem i najprawdziwszym lękiem. W "Shirley" pod jednym dachem dwie pary o różnych stażach przyglądają się w sobie jak w lustrze. A że lustro jest zakrzywione, sporządzane na własny użytek (już i tak iskrzące) definicje związku i uczuć okazują się tymczasowe i wymagają znacznie większej kreatywności.

Ponieważ obracamy się w środowisku pretensjonalnych intelektualistów, czytelniczka Rose – kura domowa i przyszła matka w skrępowanej epoce matek-kur domowych – pełni w filmie rolę czystej karty. To na niej zapiszą się głęboko ukryte pragnienia kobiet tamtego czasu, a więc i dylematy odżywające na nowo także w osobie Shirley. Taka już jest wyzwalająca i niebezpieczna moc sztuki: gdy czytelniczka przegląda się w dziele, ekscytacja makabryczną intrygą znajduje najmniej spodziewane ujście; w tym samym czasie sama twórczyni żeruje na swojej czytelniczce. To relacja idealna i toksyczna zarazem.

Owe wpływy zostają oddane najszlachetniejszymi filmowymi środkami. Szarpane struny i agresywne klawisze fortepianu oraz montaż działają na usługach emocji. Ręka Sturla Brandtha Grøvlena jest w wiecznym (lecz przemyślanym) ruchu: operator konfrontacyjnie zbliża twarze, by zaraz zmienić punkt widzenia, wyobcować postać, onirycznie ją pokawałkować i rozmyć. Momentami ogląda się to jak "Wichrowe wzgórza" Andrei Arnold, które ktoś zmieścił w zatęchłych sypialniach domu, w którym straszy.

Koniec końców dostajemy przystępnie niejednoznaczną, jakoś pewnie gorzką, a przy tym dziwnie zabawną opowieść o żeńskim porozumieniu, o niewidoczności kobiet i o traceniu przez nie rozumu; o artystycznej obsesji i o chorobie psychicznej jako źródle twórczej energii; wreszcie – o uległości i kobiecym szaleństwie jako narzędziu ryzykownej walki o swoje.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones